Sh'eenaz
Najwierniejsza
Dołączył: 04 Cze 2005
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Odsłona VII
Głosy i Cienie
I powiedz mi, kto normalny mówi do siebie
- Ja nie rozmawiam sam ze sobą! Czy wyrażam się jasno?
Problem w tym, że nie do końca
- …
Tak, tak, te wymowne trzy kropki. Jesteś od nich uzależniony, Sev. Tego typu nałogi nigdy nie kończą się dobrze. Ach te dramatyczne rozwiązania!
- ???
No, no, przeszliśmy do pytajników…
- Ciebie nie ma. Nie rozmawiam z tobą. Jesteś wytworem mojej wyobraźni. I wyjaśnijmy sobie jedno, nie mów do mnie „Sev”, zrozumiano?
Ojoj, biedny, pokrzywdzony Seviczek jest przesadnie wyczulony na punkcie swojego „ja”. A może „Sevuś”?
- !
Już wolę pytajniki.
- Severus Snape. Groźny, sarkastyczny, ironiczny i straszny. Rozumiesz?! Straszny! Przerażający, zły, severusowaty! Jak wąż. Podchodzić tylko w kaftanie bezpieczeństwa. Bliższy kontakt grozi śmiercią.
… - cichy głosik w głowie pana S. zastosował taktykę przeciwnika.
- I co, boisz się już?
Nie.
- To miało być pytanie retoryczne – poskarżył się.
Oj, wybacz, pomyliłem scenariusze.
- ….
Znów się obrażamy? Znowu trzy kropki, nieładnie. I co my najlepszego robimy, gdzie idziemy?
- Nie twoja sprawa.
Moja, moja. Nawet bardziej moja, niż twoja. Bo to ja jestem tą częścią ciebie, której unikasz.
- Jeżeli się nie zamkniesz, rzucę w ciebie Avadą!
To potwierdzi fakt, że jednak istnieję. A zarazem będzie aktem wyjątkowo agresywnym i samodestrukcyjnym. Od kiedy to gustujesz w samobójstwach, Seviczku?
- Prosiłem, żebyś nie mówił w TEN sposób do MNIE!
Trochę samokrytyki jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
- Owszem, zaszkodziło. Dostaję od tego wysypki.
Jakoś nie zauważyłem…
- Wiesz co, jesteś kompletnym kretynem.
Co racja, to racja. W końcu Uczeń przerósł Mistrza.
- Jeszcze nie skończyłem. Powiedziałem, że jeżeli tego nie skreślisz i nie przestaniesz robić ze mnie wariata-schizofrenika, to ta twoja durna książka z Potterem na okładce straci na popularności!
No, no, cóż za skromność.
- Ja tylko stwierdzam fakty. Nie moja wina, że wszystkie nastolatki lecą na czarne charaktery.
No już dobrze, Sev. Tylko z tymi skargami to nie do mnie.
- To do kogo? Trupa Slytherina?
Do pani Rowling. Załatw sobie od razu adwokata, dobrze ci radzę. I lepiej, żeby był dobry.
- Nie rób ze mnie idioty i Mugola przy okazji, Joanne.
Nie jestem Joanne. Poświadczam na brodę Merlina.
- CO?!
No przecież od początku dowodziłem, że mówisz do siebie.
~*~
Jestem normalny. Nie stoję właśnie przed drzwiami gabinetu nauczycielki wróżbiarstwa, nie czekam, aż mi otworzy. Nie liczę na jej pomoc. Jednym słowem, jestem w pełni władz umysłowych, kontroluję moje zachowania i nie utrzymuję żadnych, absolutnie żadnych kontaktów z osobami, których obecność mogłaby osłabić mój autorytet.
Nie widzi mnie teraz żaden uczeń. Jestem na korytarzu zupełnie sam. W ręku mam różdżkę i niczym pająk czekam na ofiary w postaci uczniów. Zaraz wlepię komuś szlaban i uśmiechnę się sarkastycznie, będę zły, niedobry i będą mnie nienawidzić. No i w ten sposób wszystko ułoży się jak należy.
Tak przemawiał do siebie Severus Snape, otulony czarną peleryną jakby za wszelką cenę chciał ukryć swój image. Szkoda tylko, że wyobrażania Severusa bynajmniej nie odpowiadała faktom.
Jednak Mistrz Eliksirów był osobą wytrwałą i upartą, więc dzielnie stawiał wrogowi opór. Sybilla Trelawney wraz ze swym trzecim okiem stanęła w drzwiach.
- Snape?! – krzyknęła zdziwiona, a jej źrenice rozszerzyły się do wielkości spodków.
- Nie, czwarty wymiar we własnej osobie – skomentował pod nosem.
- Wejdź, kochaniutki - na to określenie ręka Severusa zacisnęła się mimowolnie na spoczywającej wewnątrz kieszeni szaty różdżce.
Nie, nie, tylko spokojnie. Mistrz Eliksirów, mimo wspaniałych predyspozycji, nie przybył do wyżej wspomnianej w celach morderstwa, oszustwa lub wykorzystania. Pani Rowling nie była aż tak okrutna, a Sybilla najprawdopodobniej nie nadawała się na odpowiednią ofiarę. Snape miał określone gusta. W czasie, kiedy jego kariera obejmowała służbę Czarnemu Panu zdążył się trochę obeznać w tych kwestiach. I nie tylko w tych.
- Ychym…
- Eee… To znaczy Naczelny Nietoperzu Hogwartu – poprawiła się natychmiast Sybilla.
Pan S., zadowolony z efektu swoich strun głosowych, jego niezawodnych przyjaciółek w nagłych potrzebach, wszedł do jaskini lwa. I po raz kolejny w swoim życiu stwierdził, że za nic w świecie nie chciałby skończyć w Gryffindorze, nawet gdyby zagwarantowałoby mu to przeszłość bez wyrzutów sumienia. Minerwa McGonagall była Gryfonką i do dziś cierpiała na brak drugiej połówki, ostrzegając wszystkich mężczyzn znajdujących się w pobliżu jakże wymownym warczeniem.
Sybilla Trelawney również wyrosła wśród purpury i obecnie kwalifikowała się do kategorii: czerwony psychiatryk z pokojem bez klamek plus białe myszki w ramach promocji.
No i oczywiście dyrektor, który przejawiał niezdrową fascynację na widok przystojnych mężczyzn poniżej czterdziestki…
A Potter pewnie skończy z manią prześladowczą, pomyślał Snape, uśmiechając się w taki sposób, że nauczycielka wróżbiarstwa, która w przeciwieństwie do uczniów nie miała okazji stykać się z Mistrzem Eliksirów z dnia na dzień, poważnie zaczęła się zastanawiać, czy nie ma doczynienia z psychopatycznym mordercą.
Trzeba wspomnieć, że Severus i Sybilla prowadzili prywatną wojnę, jednakże aby nie doszło do przelewu krwi i otwartej walki, już od kilkunastu lat zgodnie przestrzegali warunków niezbędnych do utrzymania stanu zawieszenia broni. Obecnie cały ten skrzętnie zbudowany system zaczął się chwiać w posadach. I zdecydowanie lepiej by było dla najbliższego otoczenia, żeby się nie zawalił.
- Z czym do mnie przychodzisz, o męczenniku?
Nietoperz zastanawiał się czy to skutek alkoholu, czy zbyt dużej ilości harlekinów, które wróżbitka pochłaniała tak, jak Hagrid kotlety, czyli szybko, zachłannie i w całości.
- Potrzebuję dowiedzieć się czegoś o snach…
- O snach? Ach, Sev! – nauczycielka najwyraźniej wczuła się w rolę – To mój ulubiony temat! Co cię gnębiło? Latałeś może na miotle? O tak, widzę to moim wewnętrznym okiem! Potrzebujesz kobiety! Młodej, pięknej i doświadczonej kobiety!
Severus poczuł, że jeżeli ów osobnik w grubych okularach i w cygańskiej spódnicy koloru zgniłej marchewki, znów wspomni o seksownej czerwonej bieliźnie, to nie ręczy za siebie, a raczej za swój bogaty zasób wulgaryzmów.
Tymczasem w przypadku Sybilli trzeba było postępować bardzo ostrożnie, a była to taktyka zdecydowanie obca Severusowi. Gdyby znał się choć trochę na astronomii, to stwierdziłby, że strategia jaką obrał, przypomina bardzo odległe galaktyki i małe, zielone ludziki z antenkami na głowie. Jednak Mistrz Eliksirów nie lubił takich porównań. Były takie, no… takie mało swojskie.
- SYBILLO!
- Według mugolskiego uczonego, Freuda, który był charłakiem, ale oczywiście mało kto o tym pamięta w naszym świecie, sny o lataniu są oznaką potrzeby zaspokojenia pragnień…
- SYBLLO, JA NIE ŚNIŁEM O LATANIU!!!
- Nie? – nauczycielka była najwyraźniej zawiedziona.
- NIE!
Napotkał pytające spojrzenie, w którym, był tego pewien, dostrzegł nutkę rozczarowania.
- Unosiłem się.
- Unosiłeś się? – Sybilla podskoczyła z zadowolenia na krześle, a w jej oczach znów błysnęły ogniki. Jej pijacki umysł podsunął natychmiastowe skojarzenie – seks.
- TAK!
- Jak długo to trwało?
- No nie wiem, około minuty...
- Co czułeś? – Sybilla stała teraz nad Snapem z drżącymi z ciekawości rękami.
- To było dość niezwykle. Takie inne. Jakbym nie był sobą – odpowiedział zdawkowym, niemal obojętnym tonem.
No oczywiście, podsumowała w myślach, kobieta daje mężczyźnie coś na kształt Raju. Jest jak owoc zakazany, gorzka i słodka zarazem. A kiedy samiec wpełznie do środka, samica ma ochotę krzyczeć, żeby już nie wychodził.
- A potem? – to, o czym opowiadał jej kolega-pedagog było takie fascynujące!
- A potem mnie wróciło.
Trelawney westchnęła. Szkoda, pomyślała, tak dobrze się zapowiadało…
- Czy dowiem się wreszcie, co to oznacza? Przebywanie poza ciałem raczej nie należy do normalnych nocnych doświadczeń.
To jeszcze zależy, co rozumiesz przez słowo normalne, pomyślała z rozbawieniem.
- Och, a więc to tylko to… - jęknęła i opadła na krzesło.
- A co TY myślałaś? – zapytał Severus lodowatym tonem.
- Nie chcesz wiedzieć.
- Nie chcę – zgodził się pokojowo. Myśli Sybilli zazwyczaj nie zachęcały do ich głębszego poznania.
- No cóż – westchnęła, przy okazji ponownie przewracają butelkę po wódce, która leżała na stole, a teraz roztrzaskała się w drobny mak - Myślę, że mamy tu doczynienia z podróżą astralną, a raczej czymś, co może doprowadzić do takiej podróży…
Mistrz Eliksirów ze stoickim spokojem udawał, że jak najbardziej wie o co chodzi.
- Innymi słowy z wyjściem poza ciało. Teorię tę po raz pierwszy wysunął pewien Mugol, w tej chwili nie pamiętam nazwiska, jednak jako zwykły, nie posiadający mocy człowiek, nie był w stanie jej udoskonalić. To my, czarodzieje, sprawiliśmy, że nabrała zupełnie innego wymiaru. Rozrosła się i otworzyła przed nami wielkie możliwości…
Severus słuchał w milczeniu.
- To stan wyjścia świadomości poza ciało fizyczne. Proces oddzielenia ducha od ciała. Czas i przestrzeń nie stanowią wówczas granicy. Możesz kontaktować się z osobami, które już nie żyją! Otrzeć się o wieczność! Rozumiesz to? Rozumiesz? – kobieta nakręcała się coraz bardziej - Z ciałem fizycznym istnieje cały czas połączenie za pomocą tak zwanego „sznura astralnego”, który umożliwia bezpieczny powrót. Śmierć człowieka uważana jest za nieodwracalną podróż, w wyniku której następuje odłączenie tego „sznura” – zamilkła na chwilę – Fenomenalne, wspaniałe! – zakończyła patetycznie.
- No dobrze, tylko tyle? – nie wytrzymał Snape.
- Tyle było napisane w książkach.
Severus przeklął pod nosem. Czuł się zupełnie tak, jakby miał doczynienia z Granger we własnej osobie.
- To znaczy, że niczego więcej nie wiesz?
- Słyszałam, że są jakieś teorie, ale one podobno na kilometr wioną czarną magią – jej mina dobitnie świadczyła o tym, że była przerażona i nie miała zamiaru zapoznawać się z nimi bliżej. Natomiast jej rozmówca specjalnie się tą informacją nie przejął. Można byłoby nawet pokusić się o stwierdzenie, że spodziewał się takiej odpowiedzi.
- No to ja już pójdę. Wiesz, lekcje…
- Ach tak, oczywiście – Sybilla udawała, że uwierzyła w kłamstwo. Tak było bezpieczniej.
Następnie przy drzwiach odbyła się kompletnie nieudana gra pożegnalna, podczas której Mistrz Eliksirów o mały włos nie udławił się słowem „dziękuję”, a nauczycielka wróżbiarstwa próbowała się uśmiechnąć.
~*~
- No i wtedy Shnapik...
Im bliżej rozmawiających był Severus, tym bardziej upewniał się, że rozmowa niestrawnych dla ludzi takich jak on nastolatków dotyczy jego osoby. Przybrał groźną minę i z rozkoszą wsłuchiwał się w swój lodowaty, dochodzący jakby z zaświatów głos.
- Słucham, Potter? Jestem bardzo zainteresowany losami wspomnianego Shnapika…
Harry zbladł, a Hermiona przybrała wyraz twarzy, który w komunikacji niewerbalnej mógł oznaczać tylko jedno: A nie mówiłam?
- Yyy…
- Ty się dalej uczysz alfabetu, Potter?
- Ale…
- Szlaban, Potter.
- Za co?
- Za konwersację.
- Ale…
- Na drugi raz pomyśl. To naprawdę nie boli.
- Ale…
- Dość. Dziś o osiemnastej w moim gabinecie.
Harry zacisnął pięści, ale nie powiedział nic. To i tak nie miało sensu.
~*~
Po raz drugi tego dnia Severus robił coś, co sprawiło, że zaczynał wątpić bardzo poważnie w stan swojego umysłu. Zdecydowanie nie powinno go tu być. Dobitnie świadczyły o tym mugolskie wystawy sklepowe, setki nastolatek piszących na widok palących papierosy mężczyzn, a także w dość wulgarny sposób wyrażających swoją opinię o matematykach, fizykach i tym podobnych osobnikach.
Kolejnym brutalnym faktem, który wżerał się w świadomość Snape’a niczym kwas solny, były przejeżdżające tramwaje tak zapchane ludźmi, że w środku ledwie można było oddychać.
Pięknie, pomyślał z desperacją, tutaj nawet skojarzenia siłą rzeczy są mugolskie. To taki wielki, przepełniony ludźmi psychiatryk no i ja, jedyny normalny człowiek w jego centrum. To naprawdę grozi wypadkiem.
Londyn jak zwykle żył własnym życiem, a Severus tym bardziej się denerwował, im bliżej był celu. Nie lubił bliższych kontaktów z Mugolami, odkąd sięgał pamięcią, zawsze musiał wpakować się w jakąś mało przyjemną historię. Podczas kilkudziesięciu lat pracy w Hogwarcie i swoich wizyt w mieście zdążył zostać uznanym za złodzieja, gwałciciela i gangstera. Ostatecznie nie było tak źle, bo zawsze udało się wszystko doprowadzić do porządku zanim zaczęły się poważniejsze kłopoty.
Przeczucie nie myliło go, ponieważ i tym razem nie obyło się bez incydentu. Kiedy tylko wszedł do księgarni, sprzedawca zaczął obserwować go pilnie spod grubych szkieł okularów, które zasłaniały mu pół pulchnej twarzy.
- Czego pan sobie życzy? – zapytał na wstępie od razu podchodząc do klienta, zupełnie jakby obawiał się, że ten za chwilę rozpocznie szturm na kasę.
Snape znacząco odchrząknął i zaraz potem się zirytował. Okazało się, że ma do czynienia z człowiekiem, który nie za bardzo rozumie pewne dyskretne aluzje.
- Mogę w czymś pomóc? – z drugiej strony pojawiła się młoda kobieta o brzydkiej, szarej twarzy.
Severus bardzo nie lubił sytuacji, w których był osaczony. Bycie Śmierciożercą, a potem szpiegiem Dumbledore’a przyzwyczaiło go do tego, że to on stoi na zewnątrz kręgu, tymczasem ten krąg niebezpiecznie zaczął zacieśniać się wokół niego. To było nienormalne. Mistrz Eliksirów przeszedł do ofensywy.
- ROZGLĄDAM SIĘ WŁAŚNIE – stwierdził po prostu, ale to po prostu okazało się wystarczające. Tym razem zarówno sklepikarz, jak i jego asystentka natychmiast się wycofali, pozostawiając mu pole do manewru. Teraz wreszcie mógł w spokoju, przynajmniej miał taką nadzieję, rozejrzeć się po księgarni. Udawał, że nie dostrzega znaczących spojrzeń dziewczyny w stronę telefonu i wzroku, który mówił jedno: Wystarczy jeden podejrzany ruch, a podniosę słuchawkę.
Po piętnastu minutach poszukiwań zrezygnował. Książek było wiele, ale porządek w księgarni raczej zniechęcał, niż zachęcał do zgłębiania jej tajników. Do tej pory Severusowi udało się natknąć tylko na Alicję w Krainie Czarów oraz Władcę Pierścieni, trochę większe zainteresowanie wzbudziła w nim książka do chemii, kiedy to poczuł przyśpieszone bicie serca i przyjemne mrowienie w palcach na widok okładki. Jednak to nie ona była celem jego poszukiwań.
- Przepraszam, czy mogłaby mi pani pomóc? – wycedził, zwracając się do dziewczyny. Po prostu uwielbiał takie zakupy, podczas których musiał udawać uprzejmego Mugola. Praktycznie nigdy mu to nie wychodziło, lecz nie za bardzo się tym przejmował. Człowiek czasach mi nie powinien od siebie zbyt wiele wymagać.
Podeszła natychmiast. Na tle nieładnej twarzy odcinały się duże, brązowe oczy. Jak oczy Anny, pomyślał i natychmiast zrugał siebie w duchu.
- Słucham? – uśmiechnęła się miło. Sztucznie.
- Potrzebuję czegoś o podróżach astralnych i świadomym śnieniu. Wie pani, wyjście z ciała…
- Ezoteryka - przerwała mu.
I tak popłaca uprzejmość w dzisiejszych czasach, pomyślał Snape i zirytował się już po raz drugi, odkąd wszedł do sklepu.
- Proszę za mną.
Poprowadziła go przez rząd półek. Severus nie lubił mugolskich księgarni. Wszystko tu było takie nowe, pachnące, komercyjne. Nie miało w sobie tego czegoś, co miała na przykład biblioteka hogwarcka – przesiąkniętego magią wieków zapachu starości, tajemnicą.
Skrzywił się na myśl, że on sam wyszedł właśnie z jednej z takich księgarni, spomiędzy słów zapisanych czarnym drukiem na białym papierze. Z setki stron spiętych krzykliwą okładką z Potterem w roli głównej. Wyszedł? Chyba raczej wciąż w niej był.
- Tutaj ma pan wszystkie wydane na ten temat publikacje. Polecam tę książkę. Z tego, co się orientuję, to najlepsza obecnie pozycja na rynku – wskazała na cienką broszurkę z ogromnym, białym napisem Podróż astralna – poza granicami wyobraźni i księżycem w tle.
Przejrzał pobieżnie. Potrzebował tylko podstawowych informacji, żeby zorientować się w temacie. Już wiedział, gdzie znajdzie resztę. Pamiętnik Salazara Slytherina miał być kluczem do rozwiązania zagadki albo raczej do jednego z jej elementów.
Ci, którzy parali się czarną magią, byli bardzo sprytni. Ukrywali potęgę tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał, w świecie, którego nienawidzili, wśród Mugoli, których mordowali. Severus bardzo dobrze znał te mechanizmy.
I teraz, stojąc na środku księgarni, koło asystentki o brązowych oczach Anny, był pewien, że bez mugolskich wiadomości na temat wyjścia z ciała nie zrozumie w pełni tego, co opisał jeden z założycieli Szkoły Magii i Czarodziejstwa w swoim pamiętniku. Co musiał opisać – Snape był tego pewien. Przeczucia rzadko kiedy go myliły. Miał duże doświadczenie.
- Poproszę – stwierdził sucho.
Poszła w stronę kasy, dając mu znak, by zrobił to samo.
- Sześć funtów.
Severus wyciągnął czarny portfel z wyhaftowanym wężem, prezent od Minerwy na gwiazdkę, i zaczął liczyć. Pech chciał, że w momencie, kiedy już miał położyć pieniądze na ladzie, wypadło mu z ręki kilka galeonów, które przypadkiem znalazły się między mugolską walutą. Potoczyły się pod stół, ale kobieta z prędkością Błyskawicy zaoferowała swoją pomoc i sięgnęła po nie.
- Co TO JEST?! – krzyknęła – Pan chciał nas oszukać!
- NIE – odrzekło święte oburzenie Mistrza Eliksirów, po czym zamilkło, świdrując asystentkę swoimi czarnymi oczami.
- No to co TO jest? – jej brązowe oczy emanowały złością.
Wzruszył ramionami i spokojnie powiedział:
- Galeon.
- ???
Triumf. Jak zwykle. Snape uwielbiał upraszczać kobiety do serii pytajników.
- GALEON. Przeliterować? – po czym podał jej funty.
Kobieta już nic nie powiedziała. Teraz zniknęły nawet pytajniki. Była tylko milczeniem. Podwójny triumf, pomyślał Sev i zadowolony, co rzadko mu się zdarzało, wymaszerował z księgarni prosto w uliczny gwar.
~*~
Kobieta sapała. Severus czytał.
Świadomy sen (ang. Lucid Dreaming – LD), zwany też jasnym, jest to stan podobny do zwykłego, jednak osoba śniąca zachowuje pełną świadomość tego, co się dzieje i w ten sposób może stać się reżyserem własnych marzeń sennych. Jest odpowiedzialna za ich koniec i początek, panuje nad własną podświadomością. Technikę tę można opanować przez liczne ćwiczenia, w ostatnich czasach najpopularniejszym z nich jest hipnoza…
Staruszka znacząco odchrząknęła. Snape udawał pogrążonego w lekturze.
…a uzyskanie świadomości we śnie pozwala kontrolować bieg wydarzeń. Może to służyć do przerwania powtarzających się koszmarów sennych lub zwykłej rozrywce - w takim kontrolowanym śnie można odwiedzić dalekie miejsce, spotkać kogoś czy sprawdzić się w sytuacji trudnej do uzyskania w rzeczywistości - śpiew przed dużą publicznością, skok ze spadochronem (lub nawet bez), nurkowanie czy (dosyć popularne) przygody seksualne.
- Ta dzisiejsza młodzież…
- Co?! – tłustowłosy pasażer gwałtownie wrócił do rzeczywistości.
- Niewychowana, wulgarna i jeszcze pornosy ogląda!
- Mam większe prawo do siedzenia w tym miejscu niż pani – oświadczył, spokojnie unosząc głowę znad lektury. Co jak co, ale to jego doświadczyło życie, to on musiał z dnia na dzień torturować psychicznie Pottera, co nie było łatwym zadaniem, prowadzić lekcje, robić za podwójnego szpiega i odkładać na papierosy. To ostatnie było zdecydowanie najtrudniejsze.
- Phi! – laska staruszki wylądowała z hukiem na ziemi.
- Emerytka? – upewnił się Snape.
- Nie widać?
- Szczerze mówiąc, to nie.
- Bezczelny gówniarz!
- Radzę pani zainwestować w okulary – odparował Severus – I w aparat słuchowy. A także w ochronę przy okazji, bo nigdy nie wiadomo, z kim ma pani doczynienia, na przykład taki Malfoy to bardzo przewrażliwiony człowiek…
- Grozisz mi?! – struny głosowe staruszki mimo podeszłego wieku bynajmniej nie protestowały.
- Nie. Ja tylko stwierdzam fakty.
- Pani jedzie na Bolton, prawda? – powiedziała jakaś kobieta.
- Owszem – powiedział żeński odpowiednik Flitwicka, jak właściciel haczykowatego nosa nazwał w myślach kobietę.
- Obawiam się – Severus uśmiechnął się wyjątkowo paskudnie – że przystanek na panią nie poczekał.
Kobieta jeszcze przez najbliższe trzydzieści sekund hałasowała, wymachując groźnie laską, co przyprawiłoby Snape’a o atak śmiechu, ale ponieważ nie gustował w tego rodzaju zachowaniach, obserwował ją tylko w milczeniu. Sympatyczna starsza pani wyklęła na czym świat stoi, po czym podsumowała wszystko diabłem, posłała do rzyci i mrucząc pod nosem kolejne przekleństwa, wysiadła. Mistrz Eliksirów wrócił do lektury.
Spontaniczne i chwilowe uzyskanie stanu świadomego snu może nastąpić bez szczególnego wysiłku, jest jednak zjawiskiem stosunkowo rzadkim. Sprzyja mu też popołudniowa drzemka i wczesne położenie się spać wieczorem. Czasem samo czytanie czy rozmowa o tym zjawisku indukuje świadomy sen. Wiele technik medytacyjnych, kładących nacisk na rozwój wewnętrzny, wspomina o możliwości utrzymania świadomości także we śnie. Zazwyczaj o tego rodzaju snach rozmawia się w kontekście wywołanej celowo świadomości. Dzięki specjalnym technikom, osoba w pewnym momencie snu orientuje się, że otaczająca rzeczywistość jest wyimaginowana. Towarzyszy temu zazwyczaj niezwykły szok (niegroźny), który zazwyczaj prowadzi do przebudzenia się lub fałszywej pobudki. Opanowanie techniki świadomego snu i pełna kontrola nad tym zjawiskiem to pierwsze kroki konieczne do odbycia podróży astralnej…
~*~
- I mówi pani, że wyglądał na oszusta? – zapytał konwersacyjnym tonem Dumbledore młodej dziewczyny o brzydkiej twarzy i dużych, brązowych oczach.
- Żeby tylko! Co najmniej na gangstera! I miał fałszywe monety!
- No, no, czego to się człowiek na starość dowiaduje – dyrektor z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
- Na szczęście sobie poszedł, ale miał taki wzrok, jakby zamierzał tu jeszcze wrócić!
- Doprawdy?
- Oczywiście! Gdyby pan słyszał jak on mówił!
- Tak, tak, głos Severusa rzeczywiście jest widowiskowy – mruknął pod nosem klient.
- Słucham?
- Nic, nic, proszę kontynuować.
- Gdyby taki typ wszedł mi do domu, to pomyślałabym, że to gwałciciel albo psychopatyczny morderca!
- Gwałciciele nie chodzą po sklepach w poszukiwaniu ofiary, droga pani…
- Nie, ale… – kobieta była w desperacji.
- Rozbierał panią wzrokiem? – zaryzykował pytanie właściciel Orderu Merlina Pierwszej Klasy.
- No nie…
- No to wszystko w porządku – rozpromienił się – Gwarantuję pani, że on już więcej tutaj nie wróci.
- Pan?! Proszę wybaczyć, ale to śmieszne! Co pan mu może zrobić? Może teraz właśnie morduje jakieś Bogu ducha winne dziewice!
- Tak, ja. Mam wielkie wpływy – oparł spokojnie klient – I dobrze pani radzę, proszę zrezygnować z romansów.
- Romansów?! Jakich romansów, ja kryminały czytam! – oburzyła się kobieta.
- No cóż… Jak pani woli. Poproszę tę książkę – po czym położył na ladzie opasłe dzieło pod tytułem Rozmowy trumienne, autorstwa Arien Halfelven.*
- Co to teraz chodzi po świecie… – westchnęła dziewczyna.
- Ludzie, moja droga. Po prostu ludzie – odparł filozoficznie dyrektor.
Kiedy dwie minuty później Dumbledore wyszedł z księgarni, wybuchnął niekontrolowanym chichotem. Tymczasem Kathy, bo tak miała na imię asystentka, wachlowała się kawałkiem faktury. Gwałciciel i staruszek-gangster zdecydowanie byli ponad jej siły. Postanowiła, że nigdy, ale to przenigdy nie będzie pracować w księgarni. A tak w ogóle, to chyba powinna studiować prawo. Nie ma to jak minąć się z powołaniem.
~*~
- No i wymyjesz jeszcze te kociołki, Potter – powiedział Snape.
Harry jęknął. Cały wieczór miał z głowy.
- No to do zobaczenia później – syknął.
- Ale…Gdzie pan idzie? – zdziwił się chłopak. Nietoperz zostawia go samego?
- Na kolację.
- Ja…
- Ty nie jadasz, Potter.
Zapadła cisza.
- Weasley – powiedział nagle Snape.
Głowa Percy’ego wynurzyła się zza drzwi.
– Tak, sir? – powiedział posłusznie.
- Ty też pościsz. Przypilnujesz go. Potter, jak wrócę, to te kociołki mają się błyszczeć – rzucił na odchodnym i zatrzaskując drzwi zaklęciem, wyszedł.
~*~
- Dumbledore?
- Tak, Sev?
- Z czym kojarzy ci się nazwa Schnappik?
- Hmm – zadumał się dyrektor – z pewnym mugolskim teledyskiem.
- Argh – podsumował jego rozmówca.
- Chciałabyś go zobaczyć?
Mistrz Eliksirów wcale nie był taki pewien, czy chce TO zobaczyć. Nie miał najmniejszej ochoty na to, by dyrektor uznał go za tchórza. Zwłaszcza, że miał niejasne przeczucie, iż Dumbledore domyśla się, ba, wie, o co chodzi. Przytaknął.
Tymczasem dyrektor wyjął coś, co przypomniało małą mugolską kamerę. Do środka włożył malutką kasetkę i nacisnął PLAY. Snape pilnie studiował obrazki wyświetlane na ekranie, a im więcej ich było, tym większa złość wypełniała jego świadomość, podświadomość i nieświadomość. A kiedy doszło do słów Ich schnapp mir was ich schnappen kann Ja ich schnapp zu, weil ich das so gut kann**, zbladł tak, że przypominał żywego trupa. Jego czarne oczy zapłonęły wściekłością.
Po chwili obrazki zniknęły, a dźwięk zamilkł. To Severus nacisnął STOP, choć przez chwilę wcale nie był pewien, czy celuje w odpowiedni guzik.
- Argh – skomentował po raz drugi. W takich przypadkach zawsze był elokwentny.
- I jak ci się podobało? – zapytał uradowany dyrektor.
- … - trzy kropki to było coś, co spokojnie mogło stanowić tytuł teledysku, przynajmniej zdaniem Snape’a. Co jak co, ale za krokodylami nie przepadał. Nawet jeżeli były zielone. Jakkolwiek był w stanie dostrzec swoje podobieństwo do nietoperza, a nawet na swój sposób szczycił się nim, tak nie był w stanie znaleźć ani jednej wspólnej cechy łączącej go z krokodylem. Co innego wąż, ale KOROKODYLEK?
Tymczasem jego sąsiad utkwił w nim pytające spojrzenie.
- Z tej całej historii wynika tyle, że dałem Potterowi o sto szlabanów za mało – podsumował kwaśno.
- Daj spokój chłopakowi, Severusie. Nie rozumiem, skąd taka głęboka nienawiść do niego. Przecież to nie James…
- Jak widać są gorsze przypadki. Najwidoczniej w rodzinie Porterów głupota jest nie tyle dziedziczna, co patologiczna.
- Severusie?
- Mhm?
- Muszę ci się do czegoś przyznać…
Właściciel haczykowatego nosa popatrzył na dyrektora jak na kosmitę. O co chodzi? I jak to zabrzmiało… Jedno było pewne - co najmniej niebezpiecznie.
Snape nigdy nie był w pełni przekonany, czy jeżeli kiedyś nadejdzie taka chwila, to będzie na nią gotowy. Tajemnice Dumbledore były z pewnością wyjątkowo nietypowe. A na takie sytuacje trzeba być odpowiednio przygotowanym.
On nie był.
Siedział teraz całkiem rozbrojony oko w oko z dyrektorem i zastanawiał się nad tym, co za chwilę usłyszy. Spodziewał się wszystkiego…
- Twój pseudonim…
- To ty wiesz? – Severusa nie był w stanie powstrzymać zdziwienia.
- Obawiam się, że tak – uśmiechnął się dyrektor – W końcu to ja go wymyśliłem.
Zapadło milczenie, a potem Snape bez słowa odsunął swoje krzesło od stołu. Popatrzył na dyrektora, a potem na drzwi. Czynność powtórzył kilka razy, w efekcie czego oddalił się. Czarna szata powiewała za nim wojowniczo.
- Severusie! – zawołał za nim dyrektor – Poczekaj! Mam dla ciebie prezent… - ale było już za późno. Duma pana Schnappika została urażona, a psychika odniosła poważne szkody. Naczelny Nietoperz Hogwartu musiał zregenerować siły.
Odsłona VIII
Piekło
Czarny Pan znów go wezwał. Mroczny znak palił skórę niczym potworny wyrzut sumienia. Biała maska koloru kości słoniowej miała za chwilę przysłonić jego bladą twarz. Będzie jednym z wielu. On – Śmierciożerca, podwójny agent, szpieg Dumbledore’a. Gdzie w tym wszystkim zgubił się sens?
Było już ciemno, kiedy szedł ciemną uliczką w stronę Hogsmeade. Wioska była cicha i spokojna. Obojętna. Każdy człowiek ma swój osobisty dramat, którym nie może podzielić się z nikim innym. Dramat wciąż na nowo odgrywany przed samym sobą i przed światem. Dramat, który mogła przerwać jedynie śmierć.
Jednak Snape o tym nie myślał. Oto nadarzała się okazja, by przyjrzeć się ponownie symbolowi w pokoju Lorda Voldemorta. Miał nadzieję, że coś przeoczył, zapomniał o jakimś szczególe. Musiało coś być. Przecież to wbrew logice umieszczać Raj w samym sercu Piekła…
~*~
To wbrew logice umieszczać Raj w samym sercu Piekła, pomyślał Severus Snape, pochylając się nad kartką papieru. Zgłębiał znacznie kolejnych symboli. Sporządził notatki, choć w zasadzie nie musiał tego robić. Wystarczył mu rzut oka na stare księgi, żeby upewnić się, iż ma do czynienia z jednym z najpotężniejszych symboli harmonii, splotem odwiecznych sił kosmosu zaklętym w obrazie. Pierwiastek męski i żeński, cztery żywioły: woda, ogień, powietrze, ziemia, Słońce i Księżyc, symbolika trójki, czwórki i szóstki. A wszystko to w okręgach – figurach doskonałych.
Pozostawało mu tylko upewnić się co do saletry i siarki filozofów. Poszukał odpowiedniego rozdziału, absolutnie pewien wyniku.
SALETRA FILOZOFÓW, SÓL FILOZOFICZNA, SÓL ŚRODKOWA, SÓL ZIEMI, SÓL ŚWIATA
Sal petrae philosophorum, sal nitri, sal centrale, sal terrae, sal mundi – głosił nagłówek - saletra indyjska, czyli saletra potasowa, azotan potasu, KNO3. Podstawowa substancja w systemie alchemiczno-hermetycznym Sędziwoja, służąca do otrzymywania -> Merkuriusza filozofów, niezbędnego przy produkcji kamienia filozoficznego. Z niej także powstaje -> Merkuriusz powietrza, czyli tlen, dzięki któremu - według alchemika - istnieje życie na Ziemi. Saletra stanowi produkt kondensacji -> ducha Natury i powstaje w głębinach Ziemi jako tzw. sól środkowa. Sędziwój nazywa ją alegorycznie magnesem (gdyż jak magnes przyciąga żelazo, tak ona przyciąga z powietrza -> ducha życiowego – tlen)
Severus przewrócił kilka kartek.
SYMBOL SIARKI FILOZOFICZNEJ
Jednego z trzech, obok rtęci i arsenu, składników kamienia filozoficznego, który miał powodować przemianę ołowiu w złoto i był także składnikiem eliksiru życia, zapewniającego wieczną młodość.
~*~
Był już dość daleko za pogrążoną we śnie wioską. Śnieg skrzypiał pod jego stopami. SPOJLER Przygotował się do deportacji, stosując niezawodną zasadę trzech D. KONIEC SPOJLERA. Przymknął powieki i skupił się na wyobrażaniu miejsca, w którym chciał się znaleźć. Obraz zafalował. Po chwili stał już w kręgu białych masek.
Lord nie zaczął od przywitania. Nie powiedział nic. Przyjął w milczeniu rytualne ruchy głową. Czarny Pan lubił tradycję, lecz tylko wtedy, kiedy ta w pełni ukazywała jego potęgę i chwałę. Potem od razu przeszedł do rzeczy, zaznaczając tym samym przepaść między sobą – Lordem Voldemortem a nimi – Śmierciożercami. Między panem a sługą. Rozkazującym i wykonującym rozkazy.
- Podczas najbliższej pełni…
Był dwudziesty czwarty listopada. Najbliższa pełnia przypadała na szesnastego grudnia, kalkulował Snape.
- …każdy z was dostanie zadanie. Musi je wykonać. Nikt nie może zawieść.
Nie musiał wspominać, co stanie się w przeciwnym wypadku. Nie było także potrzeby, by zaznaczać wartość, jaką miała ta misja. O takie rzeczy nigdy nikt nie pytał.
- Zjawicie się tutaj o dwudziestej trzeciej. Muszę wszystko przygotować. Objaśnić wam waszą rolę.
Zamilkł. Jego czerwone oczy płonęły upiornie w blasku ognia, trzeszczącego złowrogo w kominku.
- Obraz, który widzicie przed sobą, jest kluczem do potęgi.
Harmonia kluczem do potęgi Czarnego Pana? Po tych słowach Snape był już pewien, że jest coś, o czym nie wie, coś, co stanowi upiorną tajemnicę Voldemorta…
- To będzie walka na śmierć i życie. Mamy tylko dwie drogi - chwałę lub upadek. Musimy wygrać. Wygramy.
Jakby na potwierdzenie słów Lorda, złote i pomarańczowe iskry wystrzeliły w górę, rozświetlając panujący w pokoju mrok. Severus uśmiechnął się do siebie w myślach. Dokładniej za dwadzieścia trzy dni będzie miał okazję by uwolnić się od Czarnego Pana… Albo Voldemort od niego. Magia działa zawsze we dwie strony.
Kiedy opuszczał pokój Lorda, spojrzał na obraz. Nie pominął ani jednego szczegółu. Nie pomylił się, więc co było nie tak? Co przeoczył, a może raczej o czym nie wiedział? Lodowaty podmuch wiatru przywrócił go do rzeczywistości. Do życia. A może to była tylko ucieczka przed samym sobą? Te wszystkie lata, które przepracował w szkole, to zamykanie się we własnym, zimnym gabinecie w lochach? Z dala od ludzi i zbyt blisko samotności?
~*~
Salazar Slytherin fascynował i przerażał. Jednak Snape czuł tylko wypełniającą go obojętność. Jeżeli ktoś przebywał w pobliżu takich osób jak Voldemort, siłą rzeczy obojętniał. Słowa, które teraz migały mu przed oczami, z początku nie miały sensu.
Severus marzył o tym, żeby położyć się spać, lecz wiedział, że nie udałoby mu się to pomimo wyczerpania. Musiał wiedzieć coś więcej o podróżach astralnych i choć jak na razie tekst ewidentnie go nużył, miał niejasne przeczucie, że powoli, acz skutecznie zbliża się do rozwiązania. Nie mylił się.
KONTROLA ŚWIADOMEGO UMSYŁU & PROJEKCJA ARSTRALNA
Adept Umysłu kiedy tylko wejdzie do czyjejś podświadomości, może przejąć bezpośrednią kontrolę nad ofiarą, leczyć lub wywoływać zaburzenia psychiczne, zmieniać jej wspomnienia albo pozostawić posthipnotyczne sugestie. Ofiara może wolno dochodzić do siebie, gdy jej podświadomość zacznie odkrywać prawdziwe wspomnienia, ale jej Postawa zwykle nieodwracalnie się zmienia. Adept Umysłu potrafi opuszczać swoje sny i odbywać krótkie wycieczki astralne. Każda podróż astralna trwa zwykle krótko i może być niebezpieczna. Czas podróży określa rzut - każdy sukces oznacza jedną turę poza ciałem. Gdy czas minie, świadomość powraca do ciała.
Na początku miał wrażenie, że mowa o oklumencji, ale im bardziej zagłębiał się w lekturze tym większą miał pewność, że nie daje ona aż tak wielkich możliwości. Istotnie, świadczyła o tym dalsza część książki, kolejny podrozdział.
KONTROLA PODŚWIADOMOŚCI & ETERYZCJA & KOWAL PSYCHE
Mistrz Umysłu na tym poziomie może dokonywać długich podróży astralnych, opuszczając ciało na całe godziny lub nawet dni. Jednak największą mocą Mistrza Umysłu jest zdolność stworzenia prawdziwie świadomej myśli. Mistrz potrafi stworzyć prawdziwy umysł w miejscu, w którym go wcześniej nie było, poszerzając jego inteligencję i projektując jego osobowość wedle własnego uznania.
Zmarszczył brwi. Skoro Lord Voldemort wspomniał o tym, jak spotkał Pottera w lesie, jednak tylko jako projekcja astralna, to dlaczego mając taką moc nie zrobił z nim tego, co zechciał? A potem napłynęła kolejne seria skojarzeń i myśli. Severus czuł, że oplatają go niewidzialne nici tajemnicy, intrygi, nakładające się na siebie wydarzenia.
To wszystko zaczynało mieć sens… Sen był ucieczką, o której mówił Voldemort. Opuszczenie ciała było równoznaczne ze złamaniem zasad. Nie, Severus nie chciał o TYM myśleć. A potem go olśniło…
Wstał gwałtownie, ubrał się i ruszył w kierunku gabinetu dyrektora. Była druga w nocy, ale to nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia. Rozpoczęła się walka z czasem.
_____________________
*Nazwa umieszczona za zgodą autorki.
**Fragment niemieckiej piosenki. Po przetłumaczeniu brzmi: „Chwytam wszystko co mogę złapać. Tak chwytam, bo to dobrze potrafię.” Przynajmniej mniej więcej tak.
Bibliografia:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Sredeczne podziękowania i uściski dla mojej wiernej czytelniczki niewidzialnej :* I cierpliwej bety.
Ostatnia część za długo.
|
|