lusiniutek
Wędrowiec
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Z rzyci(a) Biskupa
Czyli Kondzia przypadki i wypadki
Kilka informacji: Pisane pod wpływem głupawki razem z Birką. Natomiast czytacie to dzięki Milvie, która mi kazała je tu umieścić :P Zaczęło się od pisania opowiadanka na technikę...
Ostrzegam, że jest głupie :P
Dawno, dawno temu był sobie Kondzio. Jechał na rowerku przez pagórki i doliny Burgundii do swej dobrej znajomej Klaudyny. I tak jadąc i obmyślając, co zrobić z tymi wstrętnymi husytami, którzy chcą mu odebrać majątek, dojechał do torów kolejowych.
Kondzio uważał, że ma nadludzką moc, więc pociąg się zatrzyma, gdy będzie przejeżdżał, więc nie patrzył, czy znajduje się w jego polu widzenia (które jest bardzo duże, bo on widzi i wie wszystko(. Niestety, zahaczył sutanną o łańcuch roweru, a przy okazji zaplątał się o szlaban. Uratowało go to przed nadjeżdżającym pociągiem, ale podnosząca się zapora uniosła także jego z rowerem. Oczywiście sutanna długo nie wytrzymała, urwała się i Konrad spadł obijając sobie rzyć. Następnie chciał wstać, a wtedy szlaban znów opadał i uderzył go w głowę. A to peszek...Kondzio wsiadł na połamany rower w potarganej sutannie i pojechał dalej przez Burgundię...
Kondzio jechał na rowerku, chociaż jeden pedał odpadł, a kierownica była wykrzywiona. Do tego jego sutanna była zdarta od kolan w dół. "Ach ci wstrętni husyci! To na pewno byłą ich wina! I co ja teraz zrobię" - myślał Konrad. Postanowił, że przyczai się w krzakach i poczeka, aż ktoś podjedzie. Wtedy zmusi go, by dał mu ubranie. Nie czekał długo. Nagle zza pagórka wyłonił się dominikanin na motorze w ciemnych okularkach. Kondzio zatrzymał go:
- Wyskakuj z habitu!
- Nie!
Wtedy Konrad rzucił się na niego, a po strąceniu okularów poznał, że jest to Grzegorz Hejncze. Zaczęła się bójka
Tak więc bójka Kondzio vs Grzesiu trwała i była coraz bardziej fascynująca. Nagle, z pomiędzy drzew wyłonił się przeraźliwie kraczący Pomurnik, a zaraz za nim Eliszka. Pomurnik podbiegł zdyszany do duchownych w bitewnym szale. Kiedy Eliszka dotarła na miejsce, wytrzeszczyła swe mocno podkrążone oczy i zbadała ich wzrokiem.
Wszyscy znieruchomieli widząc jej lisią twarz o niezdrowej cerze, która wyglądała przerażająco. Wzrok Eliszki zatrzymał się na Grzesiu, uczy jej zapłonęły, a ciszę zakłócił jej opętańczy śmiech. Grzegorz zbladł, widząc, że nie ma szans ucieczki. Nie mógł się pogodzić ze swym strasznym losem. Eliszka schwyciła go i zaciągnęła siłą do stjącej w pobliżu śmieciarki. Natomiast Kondzio i Birkart skorzystali z okazji, wskoczyli na motor Grzesia i czym prędzej odjechali...w obliczu tej przerażającej sytuacji Kondzio już nie myślał o zdobyciu ubrania, chociaż jego sutanna po bójce wyglądała...eee...dziwnie.
Szaleńcza jazda na motorze trwała już ponad godzinę, gdy wreszcie opuścił ich strach i Konrad uświadomił sobie, że jego wygląd nie jest godny pozazdroszczenia. Ale cóż mógł zrobic? Przeklinał w duchu ten husycki pociąg i Reinmara z Bielawy...ach...ten chędożony Reinmar!
I wtedy w niezwykle mądrym umyśle Konrada zawitał POMYSŁ. Kondzio postanowił, iż zrobi wszystko, by zdobyć futro z kjójików...puszyste, różowe futro...Stało się ono jego największym marzeniem. Większym niż zniszczenie herezji.
***
Tymczasem w pobliżu śmietnika szybko przemykał się Jeż. Gnał co sił, byle tylko jak najszybciej uciec. Gdy znalazł się wystarczająco daleko, przybrał ludzką postać - chyba nie muszę pisać kto to był :D
Ciąg dalszy najprawdopodobniej nastąpi...po następnej głupawce.
|
|