Milva
Córka Piasta
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 1153
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z szafy
|
|
O matko. Ja nigdy, ale to przenigdy nie lubiłam romansideł. Nie znosiłam ich wręcz. Ale po tym, co przeżyłam czytając "Lux perpetua", to aż mnie nosi. Chcę jakiegoś harlequina! Tylko takiego porządnego, prawdziwego! Długiego! A nie czegoś w stylu "Pamiętnik zakochanej nastolatki". Bo na dźwięk hasła "nastoletnia miłość" to robi mi się słabo :x . Chcę romansidła o jakiejś królewnie i rycerzu, jakiś taki "Tristan i Izolda", ale z happy-endem. Sięgnęłabym po któryś z romansów rycerskich, ale one w znaczniej mierze ( jakieś 3/4 ) kończą się śmiercią albo rycerza, albo jego ukochanej :rozpacz: . A ja, głupia!, przez następne 10 lat będę ryczeć na każdym filmie o miłości, śmierci, smutku. Leciał "Romeo i Julia" - poryczałam się. Leciał "Forrest Gump" - poryczałam się. Leciał jakiś kompletnie bzdurny melodramat - ryczałam. Ile można?! Co się ze mną stało? Cokolwiek oglądam, czytam, i gdziekolwiek dzieje się coś smutnego, to ja wzdycham, jęczę, płaczę i przeklinam. Wszystko przez tego &*^%$#@* Sapkowskiego :( . Co jego książki robią z człowiekiem, no? Almare, nie masz przypadkiem jakiegoś takiego harlequina...?
Ueeee! Telewizor jest włączony i cały czas : "romantyczna historia", "historia tragicznej miłości" , "wyruszyłem na wojnę i się zakochałem" , "wojna nas rozdzieliła" , "nigdy jej nie zobaczę"!!! Bogowie! Miejcie litość! :wall:
|
|