Ettariel Ancalimë
(Nie)legalna Wampirzyca
Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 1951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Haremu Aëlvego
|
|
Nikt się nie kwapi machnąć kilka zdań na temat albumu... Tym razem sama się zmobilizuję i będę pierwsza:)
Po kolei. Dark Passion Play otwiera monumentalne, epickie The Poet And The Pendulum - utwór niezwykle zróżnicowany. To agresywny, to orkiestrowy, to delikatny, opowiada historię życia poety. Tekst wieje dekadencją w stylu "ja, wielki, niedoceniony poeta, czuję się niepotrzebny, zmęczony życiem i chcę umrzeć", ale jest prześliczny, jak wszystkie teksty Tuomasa. Następnie mamy Bye Bye Beautiful, w którym delikatny głos Anette przeplata się z ostrym wokalem Marco. Jak wiemy utwór mówi o Tarji, ale, jak stwierdził Tuomas, nie ma tam żalu ani wrogości (powątpiewałabym). Żywiołowe i energiczne Amaranth poprawiałoby humor, gdyby nie smutny tekst. Kolejne jest prześliczne i melodyjne Cadence Of Her Last Breath, po którym dla kontrastu słyszymy Master Passion Greed w wykonaniu Marco. Utwór zaskakuje, gdyż odbiega od stylu Nightwish, jaki znamy. Kolejny po The Poet, w którym autor tekstu wylewa złości i nienawiści, jak zwykle ubierając je w ładne słowa. Po tej kumulacji agresji uspokaja nas ballada Eva, kolejna perełka pod względem tekstu i melodii. Sahara wprowadza oczarowanego słuchacza we wschodnie klimaty, a głos Anette ukazuje się tu z nieco innej strony. To jedna z moich ulubionych piosenek z albumu (właściwie to chyba wszystkie są moje ulubione, ale to się wytnie;)). Whoever Brings The Night ładuje w uszy dawkę mroku i subtelnego erotyzmu, który uwielbiam w tekstach Tuo (chociaż jest tego zdecydowanie mniej niż w poprzednich albumach). For The Heart I Once Had zaskakuje lekką, przyjemną, nieco popową melodią, bardzo miło się tego słucha. The Islander to ballada, która opowiada historię człowieka mieszkającego samotnie w latarni morskiej. Od razu skojarzyła mi się z "Latarnikiem" Sienkiewicza;) Instrumentalne Last Of The Wilds ma z kolei nieco celtycki klimat, aż widzę w wyobraźni ludzi tańczących wokół ognisk lub składających ofiary drzewom. 7 Days To The Wolves emanuje energią, ale tekst jest gorzki. Kolejny z moich ulubionych. I na koniec piękne, spokojne Meadows Of Heaven, z początku odznaczające się cechami typowej ballady, potem przechodzące w coś dziwnego z chórem gospel w tle.
Ogólnie DPP zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Po pierwsze nadzwyczajną różnorodnością, po drugie doskonałym dopracowaniem, po trzecie tym, że głos Anette, w przeciwieństwie do jej poprzedniczki, nie wysuwa się na pierwszy plan, pozwala lepiej wsłuchać się w podkład muzyczny, który jest godny uwagi. I po czwarte samym głosem, który możemy podziwiać np. w końcówce The Poet, Saharze czy For The Heart. W skali szkolnej stawiam mocną, zasłużoną szóstkę. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Nightwish, wbrew wielu podejrzeniom, jest w świetnej formie:)
A okładka i te obrazki w środku są śliczne, takie baśniowe, ach :D
Aha, i jeszcze jedno. Nie będę rzucała się z pochopną opinią, że DPP jest najlepszym albumem NW. Mimo wszystko trudno porównać "epokę Tarji" z "epoką Anette". Trudno też wykluczyć wokal z porównań, bo stanowi on istotną część muzyki. I tyle.
Nie napisałam wszystkiego co myślę, bo to absolutnie niemożliwe, ale postarałam się przelać na klawiaturę większość moich odczuć;)
|
|